Dziennik w formie opowiadani :3
Każdy z Was na pewno pamięta swój dzień Pierwszej Komunii. Dla dzisiejszych dzieci, sama komunia nie ma chyba znaczenia religijnego, a takie, kto dostanie najlepszy a najdroższy prezent.
Mój brat - Alan przyjął Pierwszą Komunię w niedzielę, 19 maja. Już od dawna wiedziałam, że to będzie trudny i długi dzień. Miałam rację.
Przygotowania zaczynały się już od paru tygodni, ale koszmar zaczynał się, tak na prawdę w sobotę. Około godziny 13 przyjechała do mnie ciocia [siostra mojej mamy] z młodszym kuzynem z Bornego Sulinowa. W sobotę wszyscy poszli spać dobrze po 24, a to tylko dla tego, że moja ciocia nie posprzątała po sobie w łazience. Moja mama jest straszną czyścioszką, a ciocia wręcz przeciwnie. Mama ciągle na nią krzyczała itp.
STRASZNIE SIĘ NIE WYSPAŁAM!
W niedzielę wstałam około godziny 6. Wstawanie było najgorszą częścią dnia. Nie wspominam już o tym, że pogoda nie była taka, jaka miałam nadzieję, że będzie. Było mgliście, pochmurnie i deszczowo. Wprost odpowiednia pogoda na fryzurę, z którą męczył się godzinę mój tata. Podnosiłam się z łóżka jakąś godzinę, po czym poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Dowiedziałam się, że mama z ciocią się pogodziły i miałam pewność, że tym razem się wyśpię. Zjadłam śniadanko, poczekałam z jakieś 20 minut i poszlam się pomalować. Ciocia stała mi nad głową ponieważ chciała sama się uczesać. Wygoniłam ją nad przedpokój i powiedziałam, żeby na razie czesała się tutaj bo ja tylko się umaluję i idę do pokoju kręcić loki.
Tak więc pomalowałam się, wzięłam zapożyczoną ok koleżanki [Marty] lokówkę, poczekałam aż się nagrzała i zaczęłam ''kręcić'' sobie włosy. Mama zobaczyła, że mi nie wychodzi, więc poprosiła tatę, który jako jedyny już był gotowy do wyjścia, aby on mi trochę pomógł. Trochę się bałam ponieważ nie wiedziałam co może zrobić z moimi włosami, ale jak się okazało nie było tak źle, nie wliczając tego, że przy tym cały się spocił. [xd]
[Tak, tak... Lans na Polo Market xdd.]
Podczas kiedy tata męczył się z wysoką temperaturą nie tylko zakręcającą moje włosy, ale również taką która spływała mu po czole, do mojej mamy przyszła wyczekiwana i spóźniona o 20 minut fryzjerka. Nikt nie miał pretensji, że się spóźniła tylko dla tego, że jest po operacji nogi, ale w całym tym pośpiechu zapomniała wsuwek do koka, który miała zrobić mojej mamie, więc na poczekaniu wymyśliła coś innego. Mi osobiście fryzura mamy bardzo się podobała, ale to kwestia gustu. W trakcie kiedy moja mama siedziała na niewygodnym krześle pod lekką ręką fryzjerki, w drodze do naszego domu była ciocia ze Szczecina z 19- letnim kuzynem.
Mój tata właśnie kończył kręcić moje niesforne włosy rozległ się dźwięk domofonu. To również spóźniona pół godziny ciocia. Taka zakręcał właśnie ostatnie kosmyki włosów, poszedł zrobić przyjezdnym kawę. Czas nas gonił niesamowicie, zorientowaliśmy się, że kiedy przyjechała ciocia było już około 8.30
Fryzjerka właśnie skończyła swoje dzieło, mama ją pożegnała. Teraz został nam czas na przygotowanie samego Alana.
Mama ubrała go w ciemnoczarny garnitur. Na szyję założyła mu szary musznik w granatowe paski, oraz srebrny łańcuszek. Tata ułożył mu włosy na żel. Wypastowaliśmy mu piękne czarne lakierki i można było powiedzieć, że już był gotowy.
Przed 9 wyszliśmy z domu udając się w stronę kościoła. Po mimo tego, że msza zaczynała się o 10, dzieci musiały być na miejscu o godzinie 9.30
Sama ceremonia Pierwszej Komunii Świętej przebiegła sprawnie i szybciej niż się spodziewałam, dzieci były bardziej skupione i zafascynowane całym zdarzeniem, niż na próbach.
Znajomy mi ministrant, widać było, że śmiał się na widok mnie w sukience, ponieważ chyba jeszcze nikt w takim stroju, z takimi włosami mnie nie widział. Cóż, nie zaprzeczę, było zabawnie.
Po mszy był czas na życzenia i wręczenie prezentów, spotkania się z resztą rodziny, ponieważ w kościele nie było takiej okazji.
Udaliśmy się do domu wczasowego "Grodek" gdzie miała się odbyć reszta Komunii.
Zjedliśmy przepyszny obiad jakim był rosół, a na drugie danie do wyboru schabowy lub zrazy, następnie podano deser - pyszne lody truskawkowo- czekoladowo- śmietankowe z bitą śmietaną, posypane czekoladą oraz mango. Później mogliśmy pojeść owoców, wyjść na świeże powietrze i porobić parę zdjęć.
Potem podali ciasta, kawę i herbatę. Młodsze kuzynostwo prosiło rodziców, aby iść na spacer, ale ci nie chcieli się zgodzić, więc postanowiłam, że ja się z nimi przejdę. Kuzynka zauważyła, że na Muszli Koncertowej są różne pokazy magiczne, więc postanowiliśmy się tam na chwilę zatrzymać. Pewien magik złapał za rękę mojego kuzyna i zaczął z nim biegać po całym placu, po czym zaprowadził go na scenę i ułożył mu z balonów śmieszny kapelusz. Kiedy skończył swój występ, na scenę [z tego co zrozumiałam] wszedł jego ojciec, rozglądał się i rozglądał.
Szukał swojej ofiary, tak jak jego poprzednik aż wreszcie podszedł do ławki, na której siedziałam ja i moje kuzynostwo oraz brat. Alan machał mu przed oczami ręką, aby ten na scenę wziął jego, a jak się okazało nawet to nie pomogło i jego kozłem ofiarnym zostałam ja... Pan Magik mówił do mnie po angielsku, przegonił mnie po całym placu i zaprowadził na scenę, zrobił na mnie jakąś sztuczkę magiczną i jeszcze oblał mnie wodą. Tyle moich znajomych to widziało, ale chyba nie to jest najgorsze. Na scenie stałam w mojej zmoczonej przez Niego SUKIENCE! i wszyscy patrzyli się na mnie jak stoję w SUKIENCE!
Po moim ''występie'', było to tak o koło godziny 15.30, wróciliśmy do domu wczasowego ponieważ, musiałam jechać z Alanem, rodzicami i chrzestnymi do kościoła, aby Alan mógł odebrać obrazek. Myśleliśmy, że będziemy tam tylko jakieś pół godziny, a okazało się, że wszystko przeciągnęło się do godziny.
Po mszy wróciliśmy i zjedliśmy przepyszną kolację - rybę lub małe kuleczki z kurczaka faszerowane pieczarkami i zapiekane. Po kolacji ja i kuzynka postanowiłyśmy, że znowu pójdziemy na promenadę, ponieważ zrobiło się cieplej. Zabrałyśmy ze sobą chłopaków, zapas owoców i poszliśmy. Po drodze kupiłam sobie bańki, chociaż i tak ludzie już wcześniej się na nas patrzyli, ponieważ każde z nas było ubrane nie tak jak na codzień, a w dodatku Alan ciągle krzyczał, że jest komunistą [xd], a moje banki zwracały jeszcze większą uwagę.
Wróciliśmy do domu wczasowego i pożegnaliśmy dziadków, potem ciocię, następnie drugą ciocię i tak dalej, a na wieczór zrobiło się słonecznie i ciepło. Szkoda, że dopiero na wieczór...
KONIEC.
:)
Po mimo tego, że to nie było moje święto bardzo poważnie do tego podchodziłam, a napisanie tego postu zajęło mi dwa dni :D Mam nadzieję, że to docenicie i pod postem będzie dużo komentarzy :)
Do zobaczenia w następnym poście.
Paa! Xoxoxo :3
Piosenka na dziś:
Do zobaczenia w następnym poście.
Paa! Xoxoxo :3
Piosenka na dziś:
Lubicie rodzinne imprezy?







Rodzinne imprezy przeważnie są fajne :D Chociaż czasami są nudne jeżeli przebywa się ze starszymi, a w około nie ma rówieśników itp.
OdpowiedzUsuńKiedy nowy post? Blog wydawał się być godny uwagi i zaufania, a tu już tyle czasu postów nie ma ;/
OdpowiedzUsuńgdzie jesteś ?? nie mogę się doczekać nowego posta!
OdpowiedzUsuńwspaniały blog <3 wpadnij do mnie i zaobserwuj jak Ci się u mnie spodoba ;D http://agrestaco6.blogspot.com/search?updated-min=2013-01-01T00:00:00-08:00&updated-max=2014-01-01T00:00:00-08:00&max-results=6
OdpowiedzUsuń